czwartek, 26 kwietnia 2018

Serena, Love, Rosie

Cześć, dawno mnie tu nie było ale już wracam :) Dzisiaj mam dla was krótkie recenzje dwóch książek oraz porównanie ich do filmów. Po tytule pewnie zgadliście jakie książki odhaczyłam ze swojej listy ale zapraszam was do rozwinięcia.




Zaczniemy od książki którą przeczytałam pierwszą, czyli Serenę. Powiem szczerze, że czytałam ją dwa miesiące. Jak na mnie to naprawdę długo ale powód jest prosty - gdyby nie postacie drugoplanowe to nie dokończyłabym jej. Wiele wątków jest nużących i ciągnących się jak flaki z olejem. Jeżeli chodzi o samą historię w książce to potwierdzam, jest to ciekawy pomysł, warto przeczytać ją choćby dla historii Ameryki pod koniec XX wieku oraz tego jak rósł kapitalizm, czy po prostu samego życia Pembertonów, tego jaką kobietą była Serena, oraz ich pracowników, ponieważ niektóre historie bohaterów drugoplanowych są naprawdę ciekawe. Tak więc - historia jest ciekawa ale napisana w bardzo nudny sposób. Jeżeli chodzi o porównanie do filmu to tutaj film wypadł gorzej - postacie się zgadzają, ogólna historia także, początek filmu jest niesamowity - widoki na Góry Dymne, początek historii Pembertonów oraz pokazanie jaką kobietą jest Serena, ale scenarzystom nie chciało się chyba dokończyć książki i ostatnie 30 minut filmu jest wzięte nie wiadomo skąd. Podsumowując - ciężko czytało mi się książkę a jeszcze ciężej oglądało to, co twórcy zrobili z końcową historią Pembertonów.



Przechodzimy do następnej książki czyli - Love, Rosie. Ta książka spodobała mi się bardziej i mimo, że jest napisana w formacie listów, to nie czytało się tego źle - wręcz przeciwnie, bardzo szybko ją przeczytałam. Historia naszych bohaterów jest naprawdę bardzo ciekawa i romantyczna ale nie jest przesłodzona - ma się wrażenie, że jest prawdziwa, są zdrady, rozwody, nieplanowana ciąża, pierwsza praca czyli to co mamy w życiu codziennym. Porównując do filmu jest on bardzo skrócony ale wcale się nie dziwię - w książce historia ciągnie się od dzieciństwa bohaterów aż do wieku 50 lat. Najważniejsze wątki są w sumie zawarte i film wyszedł naprawdę dobrze w porównaniu do książki. Więcej nie zdradzam, nie chcę wam psuć przyjemności z czytania i oglądania.

To na razie tyle, pisałam, że będzie krótko więc jest, w następnym wpisie będzie recenzja kosmetyku który stosuję już dłuższy czas i mogę w końcu o nim napisać. Do następnego wpisu :)











Udostępnij

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Designed by Blokotek. All rights reserved.